piątek, 17 sierpnia 2018

Organizacja pracy logopedy w szkole



Wielkimi krokami zbliża się rok szkolny. Wielu z Was zacznie swoją pierwszą pracę z zawodzie jako logopeda szkolny. Czekacie na pierwszy dzwonek z niecierpliwością, ale boicie się jak to wszystko ogarnąć?:) Idę Wam z pomocą ;-) Ten wpis na blogu będzie dla osób zaczynających pracę w szkole w zawodzie logopedy (choć mam nadzieje, że Ci bardziej doświadczeni też przeczytają i może podzielą się swoim sposobem pracy w komentarzach?:)). Praca logopedy w szkole jest bardzo specyficzna z uwagi na dużą ilość dzieci, brak odpowiedniego miejsca do pracy oraz utrudniony kontakt z rodzicami. Przez wiele lat próbowałam różnych sposób, by zorganizować swój warsztat pracy tak, aby moja praca była bardziej efektywna w tych jakże arcytrudnych warunkach. Czasem się zastanawiam czy w ogóle powinno się zajęcia z logopedą w szkole nazywać terapią, bo co można zrobić mając jedynie 15 min na dziecko i  ograniczony kontakt z rodzicem… No ale jest jak jest. Nie ma co narzekać :) Jak ja zaczynałam pracę w zawodzie, a było to ponad 10 lat temu,  logopeda w szkole to była prawdziwa rzadkość, więc powoli, bo powoli,  ale zaczyna się zmieniać i idzie ku lepszemu. Poniżej przedstawiam Wam kilka wskazówek, dzięki którym będzie Wam na początku trochę łatwiej.

1.      Diagnoza
Często czytając fora internetowe widzę, że młodzi  logopedzi proszą o polecenie kwestionariuszy do badania mowy. I z pewnością się Wam one przydadzą, ale w późniejszym etapie. Dlaczego? To Wasz pierwszy rok. Nie znacie żadnych dzieci, zatem dobrze byłoby przebadać wszystkich uczniów. Zakładając, że pracujecie w szkole średniej wielkości i z każdego rocznika są dwie klasy, a w klasie 25 uczniów to daje nam jakieś 350 uczniów. Nie ma szans, by każdego z nich badać kwestionariuszem w gabinecie, chyba że chcecie robić diagnozę przez pierwsze półrocze. Napiszę Wam jak to wyglądało u mnie. Umawiałam się z nauczycielem, że danego dnia wejdę do klasy i będę zabierała po troje uczniów na korytarz na kilka minut. Następnie rozmawiałam z każdym z tych uczniów. Pytałam jak minęły wakacje, jakie mają hobby. Jeżeli słyszałam, że dziecko mówi niepoprawnie notowałam sobie, że muszę go zabrać do gabinetu na diagnozę. Tak było na początku, bo teraz po krótkiej rozmowie od razu wiem jaką dziecko ma wadę wymowy;-). I wiem czy je zakwalifikować na terapię czy nie. Później, już w gabinecie, sprawdzałam przyczynę wady wymowy, oceniałam narządy artykulacyjne, słuch itp. Co do kwestionariusza to nie polecę, bo mnie na studiach uczyli robić własne. Warto też udać się do dyrektora i sprawdzić, którzy uczniowie mają opinie z poradni i się z nimi zapoznać. 

2.      Dokumentacja
Z racji tego, że już w szkole nie pracuję to mogę mieć niepełne informacje. Za moich czasów musiałam mieć dziennik (przerobiłam chyba wszystkie – żaden nie spełnił moich oczekiwań, a na koniec wszedł dziennik elektronicznyL), w których zapisywało się diagnozę, indywidulane plany terapii i opisywało przebieg zajęć. Na koniec każdego półrocza musiałam zrobić sprawozdanie – w nim pisałam ogólne informacje (ile dzieci uczęszczało na zajęcia, jak wyglądała współpraca z rodzicami, jaka był frekwencja, ale też szczegółowe informacje na temat przebiegu terapii każdego dziecka). I to było wszystko czego wymagał ode mnie dyrektor. Od Was może jeszcze wymagać zgód na prowadzenie terapii (u nas taka zgoda mieściła się na jednej kartce z innymi zajęciami i przechowywał ją wychowawca). Ja jednak – dla siebie – robiłam dodatkowe dokumenty. Inaczej wyglądało to na początku mojej pracy – inaczej pod koniec. Na początku dla każdego dziecka zakładałam kartę, gdzie zapisywałam sobie właściwie to co w dzienniku czyli diagnozę, plan terapii i opisywałam każde zajęcia. Dlaczego to robiłam? Dziennik nie był przejrzysty. Chcąc zobaczyć co robiłam na kilku zajęciach wstecz musiałam wertować wiele kartek, a tak spojrzałam na kartę i od razu wiedziałam. Karty zostawały na następny rok, a dziennik musiałam zdać. Na początku takie karty mi pomagały. Teraz, jeśli chodzi o uczniów z wadami wymowy, już ich nie potrzebuje, mam wszystko w głowie :).
Dodatkowymi „papierkami” była diagnoza dla nauczycieli i informacja dla rodziców. Nauczyciele otrzymywali informacje jaka jest wada wymowy. Rodzice otrzymywali karteczkę, z której dowiadywali się tylko tyle, że dziecko jest zakwalifikowane na terapię – chciałam ich w ten sposób zmotywować do skontaktowania się ze mną.
Na początku swojej pracy dawałam również rodzicom do podpisania kontrakty. Jego podpisanie było jednoznaczne z akceptacją udziału dziecka w terapii. Było napisane w nim m.in. że rodzic zobowiązuje się do pracy z dzieckiem w domu wg moich wskazówek i kontaktowania się ze mną przynajmniej raz w miesiącu. Był również zapis, że w przypadku nie przestrzegania kontraktu mogę dziecko wypisać z zajęć. Oczywiście nigdy z tego nie skorzystałam – to nie wina dziecka, że rodzic nie chce z nim poćwiczyć czy się ze mną skontaktować. Jednak w sytuacji, gdy uważałam, że dziecko nie potrzebuje już moje pomocy, a roszczeniowy rodzic uparcie twierdził, że tak, choć on sam palcem nie kiwną to mogłam się powołać na ten dokument. Później nie stosowałam już kontraktu – miałam na tyle doświadczenia, by w dyskusji wykorzystać odpowiednie argumenty ;-).
 
3.      Gabinet
Oh! Ulubiony temat wszystkich logopedów szkolnych. Dlaczego? Bo najczęściej coś takiego w szkole nie istnieje. Specjaliści biegają z pomocami pod pachami szukając wolnej sali lekcyjnej. Też to przerabiałam. A wiecie co miałam po 10 latach pracy?:) Ogromny, podkreślam ogromny gabinet (cały strych był dla mnie), gdzie zmieścił się stół do zajęć grupowych, stolik do zajęć indywidualnych, dywan, miejsce do usprawniania motoryki dużej i salka relaksacyjna! Tak, tak :) Myślę sobie, że jeśli w szkole nie ma gabinetu to albo dyrektor nie widzi takiej potrzeby (wówczas trzeba go przekonać do tego, że jednak jest bardzo potrzebny) lub nie ma faktycznie wolnego pomieszczenia (albo ma, ale jeszcze nie wie, że ma, ale to Wy musicie je odnaleźć i zaproponować – zarówno w szkole jak i w poradni moje gabinety były najpierw rupieciarnią, przekonałam dyrektorów, że można z nich zrobić pomieszczenia użytkowe :)). Jeśli pokażecie dyrektorowi Wasze zaangażowanie w pracę i przekonacie do tego, że Wasza praca jest bardzo, bardzo potrzebna to na pewno wspólnie coś wymyślicie. O tym co warto mieć w swoim gabinecie przeczytasz TUTAJ.

4.      Nawiązanie współpracy z rodzicem
Pracując w poradni mam w większości przypadków rodzica na zajęciach, a jeśli nawet go nie mam to przyprowadza dziecko i odbiera, więc mogę z nim porozmawiać, wytłumaczyć i pokazać co i jak należy ćwiczyć z domu. W szkole można tylko o tym pomarzyć. Co możemy zatem zrobić? Ja pisałam karteczki z prośbą o kontakt i numerem telefonu (nie martwiłam się, że rodzice będą później wydzwaniać późnym wieczorem;)). Wchodziłam również na zebranie do każdej klasy – przedstawiałam się i mówiłam kiedy i jak można się ze mną skontaktować. Oprócz tego każde dziecko miało zakładany przez rodzica zeszyt, w którym przekazywałam informacje dotyczące terapii.

5.      Nawiązanie współpracy z nauczycielami
Jeśli dopiero zaczynacie pracę w szkole warto pójść do każdego nauczyciela, zwłaszcza wychowawcy, przedstawić się i powiedzieć, że jeśli zauważą jakiś problem związany z mową czy komunikacją to będziecie wdzięczni z informację . Czasami podczas badań przesiewowych nie wychwycimy pewnych rzeczy, czasem też trudności u dzieci pojawiają się w trakcie roku szkolnego i nauczyciel ma większą szansę zwrócić na to uwagę. Jeśli posiadacie inne kwalifikacje (np. jesteście terapeutami pedagogicznymi, psychologami) powiedzcie o tym! Chęć współpracy z Waszej strony podniesie Waszą pozycję w szkole. Niech wiedzą, że mają w szkole specjalistę!

6.      Pomoce
Z pomocami, podobnie jak z gabinetami, bywa w szkole różnie. Zróbcie listę potrzebnych rzeczy. Pewnie od razu wiele nie dostaniecie. Przypomnijcie się pod koniec roku kalendarzowego. Jeśli dyrektor dobrze przez cały rok gospodarował finansami jest szansa, że coś zostało i uda się zakupić pomoce do gabinetu logopedycznego. Jeśli nie to mając listę będzie mógł uwzględnić twoje potrzeby na kolejny rok. Warto też zakupić pomoce z własnych pieniędzy lub wykonać je samodzielnie. Pewnie teraz myślicie: jak to? Przecież pani, która sprząta nie przychodzi do pracy z własnym mopem. Macie rację. Tylko być może z czasem pomyślicie o własnym gabinecie i wówczas wszystko co zgromadziliście do tej pory będzie Wasze i ułatwi Wam start na własnym. Polecam też popytać znajomych, którzy mają dzieci, czy przypadkiem nie mają jakiś zbędnych zabawek. Takie pomoce „nielogopedyczne” są najfajniejsze i można w fajny sposób je wykorzystać w pracy z dziećmi. O tym jak wykorzystać np. gry zręcznościowe przeczytasz TUTAJ. A TUTAJ w jaki sposób wykorzystać przedmioty codziennego użytku i zwykłe zabawki.

7.      Organizacja zajęć
Najtrudniejszy punkt na koniec. Pomimo wielu lat pracy zawsze na początku roku szkolnego organizacja spędzała mi sen z powiek. Niby prosta spawa. Zajęcia mam na tzw. zerówkach czyli przed lekcjami i po. Tylko, że na tych godzinach są również zajęcia wyrównawcze, terapia pedagogiczna i kółka zainteresowań. Zwykle jak już udało mi się zrobić tak, aby dziecko mogło do mnie chodzić i nie kolidowało mu to z innymi zajęciami to bach! Zmiana planu jednej klasy i trzeba było od nowa kombinować L. Także o dobieraniu dzieci ze względu na wadę wymowy w ogóle nie było mowy.
Natomiast całkiem nieźle poradziłam sobie z tym, że na jeden godzinie mam więcej niż jedno dziecko. Starłam się, aby na jednej godzinie lekcyjnej była tylko trójka dzieci (dyrekcja nie naciskała, aby była czwórka). Wychodzę z założenia, że lepiej wziąć mniej dzieci, poświecić im więcej czasu i szybciej skończyć terapię zwalniając tym samym miejsce dla kolejnego dziecka. Nigdy niestety nie udało mi się zaopiekować wszystkich dzieci, choć z roku na rok było ich coraz mniej (więcej godzin przeznaczałam na przedszkole, dzięki czemu z roku na rok dzieci w szkole było coraz mniej z wadą, bo udawało się zakończyć terapię na etapie przedszkola). Mając trójkę dzieci miałam dla każdego z nich 15 min. Z każdym pracowałam indywidualnie, pozostała dwójka w tym czasie albo się po prostu bawiła (miałam w gabinecie klocki, auta i inne zabawki) albo dostawała karty pracy (np. rozwijające funkcje grafomotoryczne). Gdy udało mi się wywołać u dzieci prawidłową artykulację wszystkich głosek i byliśmy na etapie utrwalania to czasem robiłam wspólne gry i zabawy, np. graliśmy w grę zręcznościową, ale zanim dziecko wykonało „ruch” trzeba było wylosować kartę ze swojego stosiku i ułożyć zdanie z nazwą wylosowanego obrazka (o tym jak wykorzystać gry zręcznościowe w terapii przeczytacie TUTAJ). Zastanawiacie się czy coś można zrobić przez te 15 minut? Jeśli mamy prostą wadę wymowy, rodzic z nami współpracuje a dziecko chętnie ćwiczy to można skorygować wadę i ją utrwalić. Nawet mając tylko 15 min. Choć jest to o wiele trudniejsze niż mając całą godzinę dla dziecka. Podkreślę, że taka organizacja dotyczy dzieci z wadami wymowy – dzieci z orzeczeniami o potrzebie kształcenia specjalnego mają przyznane dwie godziny rewalidacji w tygodniu, w tym mogą to być zajęcia logopedyczne.

Uff. To już wszystko. Długi ten wpis, a mam wrażenie, że i tak o wielu sprawach Wam nie napisałam. Pewnie rozwiązania jakie Wam proponuję nie są idealne, ale u mnie się sprawdziły i może częściowo Wam pomogą w wypracowaniu własnych metod.
Na sam koniec będę rozdawać ;-). Mam dla Was kartę logopedyczną (stworzona przeze mnie na podstawie różnych kart, które znalazłam w książkach – jak pisałam wcześniej – nas na studiach zachęcali do tworzenia własnych pomocy diagnostycznych) oraz kartę czynności. Karta logopedyczna nie jest idealna i jest to pewnie setna wersja (tak, tak, tyle razy ją poprawiałam i jeszcze pewnie bym poprawiła z kolejne 100 razy, ale obecnie, po tylu latach pracy, mam zupełnie inny sposób notowania wyników badań i zapisywania informacji z wywiadu z rodzicem – jednak na sam początek polecam Wam używać karty badań).  Jeśli chcecie takie druki zajrzyjcie do zakładki: do pobrania.
Będzie mi przeogromnie miło jak docenisz to, że dzielę się z Tobą moim doświadczeniem i dasz mi łapkę w górę na moim profilu na FB TUTAJ, udostępnisz mój post lub napiszesz komentarz. To mnie zmotywuje do dalszej pracy.
Pozdrawiam Was jeszcze wakacyjnie, choć część z Was już pewnie pracuje przygotowując się do nowego roku szkolnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz